To wspomnienie piszę z potrzeby serca. Będzie miało ono charakter naszego pożegnania z Panem Profesorem Andrzejem Murzynowskim. Użyłem liczby mnogiej i napisałem „naszego”, chociaż wspomnienie to jest mojego pióra, bowiem jestem przekonany, że podpisałoby się pod nim bardzo wiele osób. I to pomimo tego, że w Izbie Karnej z sędziów, którzy mieli zaszczyt i przyjemność orzekać z Panem Profesorem, pozostałem tylko ja. Reszta przeszła bowiem w stan spoczynku. Niektórzy, niestety, już w stan spoczynku wiecznego. Także i pracowników, którzy mieli zaszczyt pracy pod kierownictwem Pana Profesora, pozostało już niewielu. A jednak cała społeczność Izby Karnej zna Go tak, jakby pracowała z Nim przed 1996 rokiem, czyli w okresie, gdy był prezesem kierującym pracami naszej Izby. Zna Go, gdyż przez ostatnie 20 lat Pan Profesor żył w rozmowach tych członków Izby, którzy w niej pozostali z dawnych czasów, żył w ich sercach i w ich wdzięcznej pamięci. A oni tę wdzięczną pamięć przekazywali młodszym. Tak więc także ci, którzy nie mieli z Nim bezpośredniego kontaktu, znają dobroć Pana Profesora, Jego skromność, Jego szlachetność, Jego życzliwość dla innych, Jego pogodę ducha. Jest zatem Pan Profesor legendą naszej Izby. A legendy nie przemijają.
Osobno, nad niniejszym wspomnieniem, figuruje krótki biogram Pana Profesora Andrzeja Murzynowskiego, w którym zawarta jest informacja o Jego losach życiowych i sukcesach zawodowych. W tym natomiast miejscu chcę podkreślić, że był On nie tylko wybitnym profesorem uniwersyteckim, ale także „Naszym Izbowym Panem Profesorem”. Tak bowiem nazywaliśmy Go w gronie sędziów Izby Karnej Sądu Najwyższego, w pionierskim okresie działalności tej Izby, po demokratycznym przełomie początku lat dziewięćdziesiątych. Czasem mówiliśmy także o „Naszym Panu Prezesie”, ale znacznie rzadziej. Pewnie dlatego, że w swej legendarnej wręcz skromności Pan Profesor nie lubił tytułomanii.
Piszę to wspomnienie jako sędzia Izby Karnej, a więc osoba, która na co dzień stosuje przepisy zawarte w Kodeksie postępowania karnego. Z tej właśnie pozycji chcę zacytować słowa Pana Profesora Murzynowskiego z Jego kultowej wręcz pracy „Istota i zasady procesu karnego”: „Proces karny powinien charakteryzować się przede wszystkim demokratyzmem i humanizmem, którymi to zasadami powinna być przepojona każda dziedzina działalności organów państwowych”. Kto dziś z takiej perspektywy spogląda na proces karny ? A On nas tego uczył, także zasiadając wspólnie z nami za stołem sędziowskim. Uczył nas również tego – to kolejny fragment ze wskazanego wyżej dzieła – że: „Niezawisłość sędziowska jest wprost niezbędną zasadą demokratycznego procesu, zabezpieczającą praworządność i obiektywizm działania naszego sądownictwa. Stwarza ona bowiem u sędziego pełne poczucie prawnej i moralnej odpowiedzialności za wydany wyrok, od której nikt i nic nie może go zwolnić”. Jakże te słowa i dziś, u progu drugiego półrocza 2017 roku, są aktualne i warte przypomnienia.
Pan Profesor już na początku lat dziewięćdziesiątych uczulał nas także na to, jak ważna jest sprawiedliwość proceduralna. Wpajał nam, że przy dochodzeniu do sprawiedliwości materialnej konieczne jest zachowywanie reguł sprawiedliwości proceduralnej. Ukazywał, jak niebezpieczny jest mit, że dla dotarcia do tak szczytnego celu jak sprawiedliwość materialna warto poświęcić sprawiedliwość proceduralną. Mówił, że od tego założenia już tylko jeden krok do stwierdzenia, że cel uświęca środki. I jakże profetycznie napominał, że chęć poświęcenia reguł rzetelnego procesu dla „wyższych celów” może odrodzić się w każdym miejscu i w każdym czasie. A zjawisko takie w każdym miejscu i w każdym czasie jest niebezpieczne. Powtarzajmy to sobie, rozpoczynając każdy dzień naszej pracy, panie i panowie sędziowie. Uczył nas także Pan Profesor Andrzej Murzynowski wrażliwości, w tym czegoś, co nazwać należy wrażliwością sądzenia. On, teoretyk, ukazywał nam, praktykom, jak zdradliwy może być pancerz naszej rutyny, naszego poczucia profesjonalizmu, w zetknięciu z żywymi podmiotami procesu. Jak wygodne, ale niebezpieczne jednocześnie jest skrywanie się sędziego za tym pancerzem. Uczył nas wrażliwości kontaktu z pokrzywdzonym, ale także i wrażliwości kontaktu z oskarżonym. Choćby tym oskarżonym był okrutny zbrodniarz.
Przyjaciel Pana Profesora Andrzeja Murzynowskiego, inny koryfeusz polskiej nauki procesu karnego, Pan Profesor Stanisław Waltoś, powiedział niegdyś: „Mówić o Andrzeju Murzynowskim, to mówić o najwyższych wartościach, które wyznajemy, ale z którymi nie zawsze się spotykamy”. Ja miałem to szczęście spotkać się z tymi wartościami nie tylko poprzez osobiste spotkania i dyskusje z Panem Profesorem, ale także zasiadając z Nim za sędziowskim stołem. Dlatego można rzec, że byłem podwójnie uprzywilejowany i zawsze będę za to losowi wdzięczny.
Kończąc mowę pogrzebową w Kościele Sióstr Wizytek, owego smutnego, szarego, wietrznego i zimnego poranka, gdy żegnaliśmy Pana Profesora Andrzeja Murzynowskiego, stwierdziłem, że udział w uroczystościach pogrzebowych nie stanowi ostatniej okazji do rozmowy z Panem Profesorem. Po pierwsze dlatego, że my – procesualiści karni będziemy przecież nadal cytowali Jego poglądy w naszych glosach, artykułach, książkach, w uzasadnieniach naszych wyroków i postanowień. A to tak jakbyśmy toczyli z Nim dialog, jakbyśmy z Nim rozmawiali. Po drugie dlatego, że skoro pożegnanie Pana Profesora odbywa się w kościele, pod znakiem Krzyża, to jest to świadectwo także i tego, że zapewne większość z nas wierzy, iż nie żegnamy się na zawsze, że jeszcze się spotkamy i że tam, gdzie czas nie odgrywa już żadnej roli, będziemy mogli w nieskończoność toczyć pasjonujące dyskusje, osnute nie tylko wokół procedury karnej.
Stanisław Zabłocki