Gdy w 1971 r. rozpoczynałem asesurę w Okręgu Sądu Wojewódzkiego w Białymstoku, Pani Filomena Barczewska była już sędzią Sądu Wojewódzkiego o uznanym dorobku orzeczniczym; awans ten otrzymała zaraz po ukończeniu ustawowego minimum wiekowego, wymaganego do takiej nominacji. Rychło dołączyła do wielkiej trójki ówczesnej białostockiej cywilistyki – sędziów Władysława Markowskiego, Zdzisława Dorfa i Antoniego Filcka, z czasem zostając następczynią i kontynuatorką ich pracy. W swoim orzecznictwie łączyła zawsze harmonijnie – od sądu powiatowego poczynając, a na Sądzie Najwyższym kończąc – doskonałą znajomość prawa z wymaganiami słuszności i sprawiedliwości. Poczucie sprawiedliwości miała tak głęboko zakodowane, że można wręcz mówić o imperatywie sprawiedliwości, którym się kierowała, dając mu nierzadko priorytet przed wyszukanymi konstrukcjami prawniczymi. Ta jej filozofia sądzenia opierała się na przekonaniu, że prawo powinno być dla człowieka, a nie odwrotnie. Takiego podejścia do prawa o ludzkim obliczu uczyła także aplikantów, młodych adeptów zawodu sędziowskiego, dla których prowadziła wykłady zarówno w sądzie białostockim, jak i w czasie zajęć dla aplikantów z całego kraju, w ramach Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, której była członkinią. Podkreślała, że wykładnia prawa jest sztuką; interpretator nie może zatrzymywać się na progu gramatycznego brzmienia przepisu; jego obowiązkiem jest wchodzenie w głąb, wydobywanie treści, które pozwolą na skonstruowanie normy prawnej uwzględniającej całą złożoność i bogactwo życia. Jej wychowankowie zostawali sędziami sądów różnych szczebli, z Sądem Najwyższym włącznie; ci, którzy wybrali inną drogę zawodową, czerpali także obficie z przekazanej im przez Nią formacji prawniczej.
Pani Filomena była nie tylko wybitną sędzią, ale także znakomitą, wręcz wzorową przewodnicząca wydziału, zarówno w Sądzie Wojewódzkim w Białymstoku, jak i w Sadzie Najwyższym. Jako wyznawczyni idei dobrej roboty, nie znosząca bylejakości, była wymagająca od innych, ale najwięcej wymagała od siebie. Pracę rozdzielała sprawiedliwie, nie uchylając się nigdy od sądzenia najtrudniejszych spraw, o czym mogłem się przekonać, pracując w kierowanym przez Nią wydziale.
Kierowanie się przez sędzię Filomenę poczuciem sprawiedliwości stało się głównym powodem do zaangażowania się w prace powstałej w 1980 r. „Solidarności”, dla której sprawiedliwość społeczna była naczelną ideą. Zaangażowanie to było w Jej stylu, czyli zdecydowane, bez oglądania się na grożące konsekwencje. To dlatego zgodziła się na wybór na przewodniczącą utworzonego w 1981 r. w Sądzie Wojewódzkim w Białymstoku autentycznego samorządu sędziowskiego, który w swoim statucie przewidywał m.in. demokratyczne wybory prezesa sądu, co w sposób oczywisty godziło w omnipotencję rządzącej wówczas partii komunistycznej. Wprowadzenie stanu wojennego uniemożliwiło zorganizowanie i przeprowadzenie takich wyborów. Za tę pryncypialną postawę w czasie próby została umieszczona na liście sędziów przeznaczonych do zwolnienia ze służby z powodu „niedawania rękojmi należytego wykonywania obowiązków sędziego”. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy zapobiegli realizacji tego zamiaru.
Materialnym pomnikiem działalności Pani Sędzi pozostaje Sąd Apelacyjny w Białymstoku, była bowiem pełnomocnikiem Ministra Sprawiedliwości powołanym do jego utworzenia. Dzieło to prowadziła do końca, nawet gdy została delegowana do pracy w Sądzie Najwyższym. To wtedy ujawniła się w pełni Jej postawa wielkiej odpowiedzialności, obowiązkowości oraz tego, że nie żyła dla siebie, lecz dla innych. Oprócz poświęcenia dla służby była bardzo oddana rodzinie, dla której stanowiła niezastąpione oparcie. Zawsze też można było liczyć na Jej koleżeńskość i niezawodną przyjaźń, czego mogłem sam doświadczać. Była żarliwą patriotką, której troska o losy kraju leżała głęboko na sercu.
Fila kierowała się w życiu biblijną zasadą: niech wasza mowa będzie tak – tak, nie – nie, co w czasach postępującego relatywizmu nie zawsze przysparzało Jej sympatii. To umiłowanie prawdy powodowało, że ci, co Jej bliżej nie znali, mogli niekiedy odbierać Ją jako osobę surową. Jednak nawet oni odnosili się z uznaniem do Jej prawości i rzetelności oraz siły charakteru i osobowości, pozwalającej na głoszenie i realizację poglądów i idei, które uznawała za słuszne. My zaś, którzy znaliśmy Ją bliżej, wiedzieliśmy, że ta rzekoma surowość bywała tylko swoistą barwą ochronną, osłaniającą wrażliwość jej wnętrza. Prawdziwa Jej twarz odsłaniała się zawsze w okazywanym stosunku empatii wobec słabszych, nierzadko także wobec słabszej strony sporu sądowego. W ten sposób realizowała zasadę sprawiedliwości sformułowaną jeszcze przez błogosławionego Wincentego Kadłubka biskupa o konieczności wspomagania ei qui minimum potest, a więc tego, który może mniej.
Była kobietą arcydzielną; mierzyła się z przeciwnościami życia bez użalania się nad sobą, bez zwierzeń i skarg. Pozostała taką do końca, a my domyślaliśmy się zaledwie, że trawi Ją ciężka choroba. Dlatego wiadomość o Jej śmierci była dla nas prawdziwym szokiem.
W osobie Fili żegnamy nie tylko sprawiedliwego i mądrego sędziego, ale także dobrego i prawego człowieka. Będzie nam Jej bardzo brakowało!
***
Pogrzeb ś.p. Filomeny Barczewskiej odbył się w dniu 20 kwietnia 2019 r. (Wielka Sobota) na cmentarzu Farnym w Białymstoku. Ze względu na uroczystości Triduum Paschalnego, msza święta żałobna została odprawiona we wtorek poświąteczny, w dniu 23 kwietnia 2019 r., w kościele parafialnym pod wezwaniem Ojca Pio w Białymstoku. W obu tych wydarzeniach wzięło udział – poza Najbliższymi Zmarłej – liczne grono Jej kolegów, przyjaciół, znajomych i wychowanków. W ich imieniu pożegnał Zmarłą jeden z Jej kolegów.
Żałobnikom niosły pociechę słowa księdza odprawiającego mszę świętą, wyrażające niezachwianą nadzieję, że po godnym życiu ś.p. Filomeny, Pan przyjmie Ją do chwały swojego Zmartwychwstania.